Śląski sinolog - Przypomnienie Jana Wyplera
Śląski sinolog - Przypomnienie Jana Wyplera, Krystyna Heska-Kwaśniewicz.
Źródło: Gość Niedzielny 1993, R. 66, nr 28 - Śląski sinolog.
Wersję cyfrową przygotował: Czesław Mnich.



     Anegdota opowiada, że gdy w okresie okupacji niemieckiej Jan Wypler stanął przed niemiecką komisją poborową i został zapytany o znajomość języków obcych, odpowiedział: „Deutsch, polnisch, englisch, franzosisch, lateinisch, griechisch, japanisch, sanskrit... Wtedy siedzący obok członek komisji szepnął do przewodniczącego wskazując na Wyplera „Ein Halbidiot". Na to przewodniczący: „Nicht halb, aber ganz". (Nie pół, ale cały idiota!) „Ab!" (Precz!).

     Zdumiewające były zdolności językowe i pracowitość tego człowieka. Urodził się 14 V 1890 r. w Kochłowicach w rodzinie robotniczej i nie odtworzymy już dzisiaj drogi do wiedzy, która wiodła niezwykle uzdolnione dziecko, co wyniósłszy z domu rodzinnego jedynie znajomość gwary śląskiej, stało się z czasem poliglotą, łatwo opanowującym najtrudniejsze języki obce i wybitnym sinologiem oraz japonistą.

     Ukończywszy w 1911 r. gimnazjum klasyczne w Bytomiu przez kolejnych siedem lat studiował Wypler na uniwersytetach we Wrocławiu i Kilonii romanistykę, germanistykę, slawistykę i sanskryt, zarazem żywo uczestnicząc w działalności polskiej młodzieży studenckiej. Już w roku 1916 zadebiutował jako tłumacz poezji L. Staffa w niemieckim piśmie „Gral" i austrackim „Osten", zaczął także przekładać z literatury czeskiej i bułgarskiej - translatorstwo bowiem miało stać się wielką i piękną pasją jego życia.

     Po ukończeniu studiów pracował przez rok w znanym Gimnazjum św. Macieja we Wrocławiu, później w Zabrzu. Ale już wkrótce pochłonęła go całkowicie akcja plebiscytowa. Nieocenione są zasługi Jana Wyplera w działalności propagandowej. Na Górnym Śląsku wychodziło wówczas kilka czasopism w języku niemieckim adresowanych do tych Górnoślązaków, którzy wychowani w niemieckiej szkole, choć czuli i myśleli po polsku, czytać jednak umieli tylko po niemiecku. Dla tych czasopism („Der Weisse Adler", „Oberschlesische Grenzzeitung") pisał Wypler recenzje, felietony, krytykę teatralną, a przede wszystkim tłumaczył arcydzieła literatury polskiej (Słowackiego, Żeromskiego, Orkana). Ale szczególnie cenna była współpraca z utrakwistycznym czasopismem „Most - Die Brucke" powołanym z inicjatywy Wydziału Propagandy Polskiego Komitetu Plebiscytowego, w którym Wypler początkowo prowadził dział literacki, a później został redaktorem naczelnym. Pismo to miało w swym założeniu szerzyć wiedzę o literaturze i kulturze polskiej wśród niemieckojęzycznych Ślązaków. Nie będzie nosiło cech przesady twierdzenie, że swą refleksją i tłumaczeniami objął Wypler całą polską literaturę: od najdawniejszej - po współczesną. Potrafił bardzo pięknie tłumaczyć, czym dla Polaków jest „Bogurodzica", na czym polega wielkość Kochanowskiego (był to jeden z najważniejszych nurtów w jego przekładach) w kongenialnych tłumaczeniach przybliżał czytelnikowi treny, fraszki i pieśni, także utwory Reja i Potockiego. Prezentował również twórczość wielkich romantyków Mickiewicza i Słowackiego, stanowiących drugą z jego fascynacji). W numerze z 24 X 1920 r. o Mickiewiczu napisał, że jest „Księciem ponad wszystkimi piewcami narodu", któremu wskazuje drogę pielgrzymowania.

     Wreszcie z upodobaniem tłumaczył pisarzy Młodej Polski: Berenta, Kasprowicza, Przerwę-Tetmajera, Orkana, Wyspiańskiego i Żeromskiego. Z Kasprowiczem, którego poznał osobiście, łączyły go więzy przyjaźni wynikające ze śląskiego epizodu w biografii twórcy „Księgi ubogich".

Śląski sinolog

     W marcu 1921 r. pisał Kasprowicz do Wyplera - działacza Polskiego Komitetu Plebiscytowego: „(...) Żyjemy tutaj wszyscy pod znakiem Górnego Śląska, mamy wielki niepokój i nadzieję, że droga dzielnica połączy się po tylu latach z Polską. Dla mnie jest Śląsk specjalnie drogi - przebyłem tam kilka lat młodego życia" (cyt. za B. Wachowicz: Czas nasturcji. Ścieżkami Kasprowicza). Ze szczególnym pietyzmem tłumaczył Wypler na język niemiecki Kasprowiczowskie „Hymny": „Dies irae", „Salve Regina", „Moją pieśń wieczorną" - jak je określał - pełną symboli apokalipsę XX wieku. Wypler pierwszy przetłumaczył na język niemiecki utwory śląskich twórców: N. Bonczyka, K. Damrota, J. Ligonia. Było to ważne i potrzebne uświadamianie niemieckim Górnoślązakom bogactwa literatury i języka polskiego, także tego, który wychodził spod pióra Ślązaków piszących po polsku. O przekładach Wyplera prof. Grażyna Szewczyk napisała: „Tłumaczenia Wyplera są nie tylko wierne i pod względem formalnym starannie opracowane. Są one znakomitą wizytówką tłumacza, który przedstawia się jako biegły znawca języka polskiego i niemieckiego oraz obu kultur, jako poeta, umiejętnie wczuwający się w rytm i melodię tekstu oryginału i poszukujący odpowiedników słów w języku niemieckim" („Zapomniani", Katowice 1992).

     Po powrocie części Śląska do Polski, w roku 1922 podjął Jan Wypler pracę w szkolnictwie średnim, w latach 1922-30 pracował w Gimnazjum Państwowym przy ul. Mickiewicza w Katowicach, a następnie w gimnazjum w Mysłowicach. Był pedagogiem wyrozumiałym i liberalnym; na uczniowskie psoty patrzył z dystansu i klasyfikował łagodnie. Niestety uczniowie traktowali go jak dziwaka i często ranili. Zresztą nauczanie było dla Wyplera tylko koniecznością, gdyż pochłonięty był wówczas inną pasją, jak pisze Alojzy Wieczorek w książce „Byliśmy tylko fabułą": „Wolał przebywać w świecie tajemniczych chińskich ideogramów. Pracował przeważnie ze szkiełkiem powiększającym, gdy rozszyfrowywał znaczenia owych chińskich znaków, był bowiem na jedno oko prawie całkiem ślepy, a na drugie też bardzo źle widział". Na lata dwudzieste przypada właśnie początek chińskich fascynacji Wyplera, który szybko opanował język w sposób bierny (później także japoński) i z wielkim upodobaniem począł tłumaczyć literaturę chińską. W roku 1937 ogłosił „Myśli wybrane" Czuang-Dze, przetłumaczył także „Kredowe koło" Li-Hsing-Tao. Przełożył też z japońskiego zbiór wierszy pt. „Kwiat śliwy" i wydał je w 1939 r. Okupację spędził na Śląsku. Volkslisty nigdy nie podpisał, cały czas utrzymywał się z konspiracyjnych lekcji języków obcych. Tłumaczył też w tym czasie na język niemiecki wiersze Miłosza, Jastruna i Przybosia.

     Po wojnie zajmował się głównie tłumaczeniem literatury chińskiej. W latach 1946 i 1949 ogłosił kolejno dwa tomy wierszy. Żył teraz w zapomnieniu, z dala od świata i ludzi, w ciasnym niewygodnym mieszkaniu, w ciszy świata książek. Pisał i publikował dużo, głównie w „Mickiewicz Bleatter", także sporadycznie w „Dzienniku Zachodnim", „Odrze", „Przemianach", „Życiu Literackim" i „Tygodniku Powszechnym". W 1958 r. jego sztuką translatorską zainteresowało się katowickie Wydawnictwo „Śląsk" i przygotowało edycję „Małżonka nikczemnego i innych opowiadań chińskich". W dwa lata później otrzymał nagrodę literacką miasta Katowic. Zmarł w wigilię Bożego Narodzenia 1965 r. w Katowicach. Zostawił po sobie pamięć człowieka o wysokich walorach moralnych, skromnego a przecież wielkiego humanisty, którego cechowała rzetelność, pasja i wielka samotność. Cytowana już prof. Grażyna Szewczyk napisała: „Nie uznawany przez współczesnych mu badaczy i nie dostrzegany poza Śląskiem Wypler pracował intensywnie dla nauki polskiej na Śląsku". W roku 1990 minęła setna rocznica urodzin Jana Wyplera, która jednak nie stała się okazją do przypomnienia tej niezwykłej postaci. Jaka to wielka szkoda, że tak mało pisze się i mówi o Janie Wyplerze - niezwykłym ambasadorze kultury polskiej i światowej.

             Krystyna Heska-Kwaśniewicz

Źródło: Gość Niedzielny