Jan Kasprowicz a Górny Śląsk
Jan Kasprowicz a Górny Śląsk. - 08.06.1936.
Źródło: Kurier Literacko-Naukowy. 1936, nr 23 (8 VI), Jan Wypler.
Wersję cyfrową przygotował: Czesław Mnich.


Jan Kasprowicz
Jak wiadomo, poeta Kasprowicz spędził swoje lata gimnazjalne w Inowrocławiu Wlkp. i w Poznaniu, a następnie na Górnym Śląsku, a mianowicie w Opolu i Raciborzu. Pobyt jego w gimnazjum opolskiem nie trwał długo, gdy, jak czytamy w „Dzienniku", wydanym przez wdowę po poecie, Marję Kasprowiczową (Warszawa 1933, cz. IV., str. 232), usunięto go za to, że rozmawiał po polsku z współuczniami. W Opolu napisał wiersze, jak: „Synowie ludu", „Rezygnacja", „U studni", „Pożegnanie" (Dzieła, tom I. Pierwsze poezje str. 269).

„Choć sam" - pisze o sobie poeta - „w wiadomościach literatury polskiej byłem oczywiście zaawansowany, chodziłem dla przykładu kolegów na wspólne lekcje języka polskiego. Lekcyj udzielał ks. Cytronowski 1). Nie zapomnę nigdy, jak przy czytaniu „Mohorta" Wincentego Pola ciekły mu łzy z oczu na karty książki".

1) Urodził się w Miasteczku Śl., był kapelanem w Żyglinie, a następnie w Opolu i uczył w tenczas języka polskiego..

     Po wydaleniu z Opola przeniósł się Kasprowicz do Raciborza, gdzie mieszkał przy rodzinie Ś. p. dr. Rostka, byłego naczelnika zdrowia publicznego na Górnym Śląsku. Drowi Rostkowi zawdzięczam wiele szczegółów z życia Kasprowicza w czasie jego pobytu w gimnazjum raciborskiem. Między innemi wykonał poeta, obdarzony również talentem malarskim, kilka rysunków ze świata klasycznego, które nawet umieszczono w auli gimnazjum. Dr Rostek, jeden z najstarszych pracowników na śląskiej niwie narodowej, brał żywy udział w pracach nad budzeniem ducha polskiego; został też wyróżniony przez poetę, niecodziennem uznaniem - napisał bowiem Kasprowicz wiersz p. t. „Do Górnego Śląska" w r. 1882 dla p. dra Rostka z Raciborza. Wiersz wspomniany otrzymałem w latach plebiscytowych od p. dra Rostka, celem przetłumaczenia go i umieszczenia w jednej z gazet plebiscytowych. W wierszu tym poeta, przeczuwając bliskość spełnienia się nadziei, wzywa Ślązaków do wytrwania, mimo gniotącego ich chwilowo jarzma niewoli.

     W Raciborzu należał Kasprowicz do tajnego kółka polskiego. Członkami tego kółka byli przeważnie synowie chłopów. Współuczniami poety byli między innymi Franciszek Euzebjusz Stateczny, prozaik, i kapłan-patrjota ks. Wajda z Nieboczów. O kolegach śląskich tak pisze Kasprowicz: „Z kolegami bywało rozmaicie. Przeważnie synowie chłopów polskich, w szkole jednak z polskością swoją się taili. Sam uważałem niektórych za Niemców, a później dowiedziałem się, że na stanowiskach ksieży czy lekarzy, a zwłaszcza księży, byli gorącymi patrjotami polskimi". Spośród swych profesorów w Raciborzu wymienia ks. dra Arno Grimma. „Z gimnazjum w Raciborzu przypominam sobie dobrze, między innymi, nauczyciela religji, księdza doktora Arno Grimma, autora gramatyki języków baskijskich. Ten ochrzczony żyd miał sympatję dla Polaków, którą wyrażał na swój sposób. Pewnego razu, nie znalazłszy u mnie podczas rewizji książki do nabożeństwa, strofował mnie: „A sso, Kasprowicz, Sie wollen ein Pole sein, und haben nichtmal ein Gebetbuch!"

     Co się tyczy pochodzenia Grimma, mylnie Kasprowicz podaje, że G. był ochrzczonym żydem. Przeszedł on natomiast z protestantyzmu na wiarę katolicką, jako młody akademik; następnie studjował teologję i po wyświęceniu na kapłana był katechetą w gimnazjum raciborskiem. (Podług wiadomości, otrzymanych od ks. dra Siwca w Rybniku).

     Spowodu podpadającej działalności agitatorskiej w duchu polskim, wypędzono Kasprowicza i z tego gimnazjum. Akt relegacji był dosyć dramatyczny. „W Raciborzu podczas matury, gdy pisałem grecką pracę, profesor Mühlenbach zbliżył się do mnie - wykryto właśnie, że brałem czynny udział w agitacji pomiędzy Ślązakami i powiedział mi ostro: „Werden Sie nicht von selbst weggehen, so werden Sie mit der Polizei nach Ihrem Polen weggeschaft werden!" Ani chwili nie namyślając się, rzuciłem mu wprost w twarz flaszkę stojącego przede mną atramentu. Zamknęło mi to na rok podwoje wszystkich szkół poznańskich".

     Prof. Mühlenbach został później przeniesiony do Jaworzna (Jauer) i to dlatego, że jako mason z przekonania wyśmiewał uczucia uczniów katolickich. W Jaworzu dotknął go nieszczęśliwy cios: utracił wskutek nieszczęśliwego wypadku władzę w nogach i musiał się posługiwać szczudłami do końca życia.
Jan Kasprowicz
Kasprowicz utrzymywał nadal stosunki z Ślązakami na wszechnicy w Wrocławiu. Poeta studjował języki starożytne, historję literatury i kultury, i interesował się żywo polskim ruchem robotniczym. Istniały wtedy we Wrocławiu różne stowarzyszenia, w których skupiali się narodowo uświadomieni Ślązacy. Tak np. „Towarzystwo górnośląskie" postawiło sobie za cel wyszkolenie członków w nauce języka polskiego. Obok tej grupy akademików istniało „Towarzystwo filozoficzne", „Kółko towarzyskie", „Towarzystwo liter.-słowiańskie", „Towarzystwo Hozjusza" i „Towarzystwo" medyczne". Wiadomo, że Kasprowicz za swój czynny udział w polskim ruchu robotniczym musiał pokutować w więzieniu, gdzie wierszami niemieckiemi poskramiał dyrektora więzienia.

     Gdy nadeszła chwila spełnienia się jego przewidywań, wyrażonych w wyżej wspomnianym wierszu do ś. p. Rostka, odezwał się w tej wielkiej sprawie głos już znanego i uczonego poety. W przedmowie do poezyj Kaz. Ligonia podkreśla, że „Śląsko nasze" posiada bogactwo nietylko we wnętrzu swej ziemi, ale i w głębinach tej prostej, szczerej duszy jej prastarych mieszkańców. Pisał poeta w owym czasie do mnie list, w którym wyraża się między innemi w następujący sposób: „Dla mnie jest Śląsk specjalnie drogi - przebyłem tam kilka lat młodego życia. Byłem w gimnazjum w Opolu i Raciborzu, na uniwersytecie we Wrocławiu, ponawiązywałem stosunki z Ślązakami, stosunki przyjazne na tle wspólnej pracy narodowej" etc - Wraz z tym listem przysłał mi Kasprowicz swoją autoryzację do tłumaczenia jego dzieł na język niemiecki. Miałem już gotowy przekład hymnów, z których jeden, mianowicie „Święty Boże", wydałem w czasopiśmie „Most", Rocz. I. O tem czasopiśmie dwujęzykowem, zawierającem prace z dziedziny literatury, kultury i językoznawstwa (prowadziłem początkowo dział literacki), wyraził się Kasprowicz następująco: „Wielką sprawił mi Pan przyjemność przesłaniem „Mostu". Pismo oryginalne, drugiego takiego nie widziałem, wyobrażam sobie, że wpływ, jaki wywierać może, ogromną dla uświadomienia niepewnej siebie ludności śląskiej przyniesie korzyść... Z przyjemnością przeczytałem Pański przekład... „Święty Boże". O ile polegać mogę na dzisiejszej mojej znajomości niemczyzny... (w gimnazjum pisałem najlepsze wypracowania niemieckie), to uważam, że przekład jest dobry". ...Prosił mnie również poeta, żebym go odwiedził: ...„będzie mi bardzo miło, jeżeli Pan, bawiąc we Lwowie, zechce pamiętać o moim domu. Proszę przyjąć serdeczny uścisk dłoni". Niestety nie miałem sposobności w krótkim czasie skorzystać z jego zaproszenia, bo absorbowała mnie praca narodowa i zawodowa.
Jan Kasprowicz
Natomiast wydawałem w dalszym ciągu „Most", który po rocznej przerwie znowu wychodził, redagowany przezemnie, a zasilany przez prace profesorów naszych wszechnic. W III. roczniku opublikowałem tłumaczenia hymnów Kasprowicza „Salve Regina" i „Salome". Czyniąc zadość życzeniu poety, wyrażonemu słowami: „bardzo proszę o dalsze numery, jeżeli to wydawnictwu uszczerbku nie uczyni", pojechałem w r. 1925 do Zakopanego, gdzie, aczkolwiek już bardzo schorzały na ciele, lecz promieniejący potężną siłą ducha, spędzał swe dnie w swem „Tusculum", ofiarowanem mu przez wdzięcznych rodaków. Na jego widok przypomniał mi się „Syn ziemi", jak go trafnie określił Przybyszewski. Bardzo serdeczny był uścisk jego dłoni, którym mnie powitał, dając tem dowód, że nie zapomniał o mnie. W tej chwili czuł się przeniesiony na Śląsk i żywemi słowami przedstawił obraz miłych swych przeżyć na Śląsku. Gdy mu następnie wręczyłem tłumaczenia hymnów, powtórzył mniej więcej słowa listu, że pisał najlepsze wypracowania niemieckie w Raciborzu.


     Jan Wypler

Źródło: Kurier