Poezja chińska
Poezja chińska w tłumaczeniach J. Wyplera i W. Szewczyka.
Źródło: Fantana 1939, R. 2, nr 6 - Poezja chińska.
Wersję cyfrową przygotował: Czesław Mnich.



     Samotna pijatyka

O kwiaty wsparłem wina czaszę,
pijąc samotnie, bez kompanów.
Księżyc na ucztę dziś zapraszam
i cień. Trzech siądzie nas do dzbanu.

Z księżyca kiepski pijaczyna.
Cień mi u boków wierny rośnie.
Obaj cieniście za mną płyną,
a mnie trza śpiewać dziś o wiośnie.

Więc śpiewam: księżyc pląsa lekko.
Więc tańczę: cień drży w mgieł uprzęży.
A potem jest nam za daleko
i coraz dalej... Głowa cięży...

Wiecznie nas troje bezprzyjaznych,
związanych losu kolejami.
Spotkamy się gdzieś w blasku gwiazdy
na mlecznej drodze nad chmurami.

     [Li Tai Po]


     Ból przy pożegnaniu się z brałem

Wody Czu są jak niebo: niebieskozielone.
Statek zieloną wodą odpływa w pokłonach.

Brat się oddala drogą tysiąca li, daleko!
I tylko radość cicha na dnie kielicha czeka.

Pogoda. Śpiewające w parowie ptactwa rzesze.
Nad rzeką gwizd gibonów. Wiatr późny dmie. Przedwieczerz.

Natura, co się w spokój oblekła, łez nie roni.
To tylko ja się w płaczu nieustającym kłonię.

     [Li Tai Po]


     Śnieżyca

Legioniści głośno płaczą:
dziś znoWu widma wstały z pól.
Samotny, Stary Pan znów śpiewał
a każdą nutą targał ból.
Nisko się toczą w czarne chmurska,
ciężko się toczą w czarnym mroku.
Śnieg białą zgrają, zawieruchą
roztańczył się w ten mrok naokół.

Roślinka wiotka w wazoniku
nie rozzieleni się nam już.
Ogień, pod piecem rozszumiały,
czerwono skoczył nam do ócz.

Z Szu-fu nowiny nam przecięto.
Wieść żadna życia nie odmieni.
I tak w noc - chmury, w dzień - śnieżyca,
i smutek hula w tej pustyni.

     [Tu Fu]


     Wojujące miasto południowe

Nad Sang-Żuan walczono w zeszłym roku.
Teraz - Tsung-Ho. Daleko jeszcze pokój.

W jeziorze Tiao-Czy płomienne miecze gaszą.
W śnieżycy Tien-Szan wypatrzeć trza popasu.

Na stratowanych łanach walka dzika grzmi.
Zdeptano pełne kłosy i - legiony trzy.

Północne szczepy ziemię zaorzą kopytami
i tylko kości wzejdą zbielałe nad polami.

Czun wysypywał wały nomadom popod nogi,
Han z cichych dolin w niebo wypuścił wieczny ogień;

Wici pod niebem syczą od zmierzchu do poranku
a wojnie nie ma końca. Wciąż idzie, bez ustanku.

Już tylko pięścią można. Śmierć lepsza niż zamęt.
W pustkowiu głucho. Z końskich, pożganych piersi lament.

Sępom trzepocą skrzydła. Kruki wśród ciał dymiących.
Na drzewach im się dzioby w jelitach świętych plączą.

Młodoście legli tutaj - wśród błota, w zmiętej trawie.
Wódz wasz połamał skrzydła. Spłonął wasz mit o sławie.

Lśniąca broń to narzędzie jadu pełne i złości.
Święty człek jej nie pragnie; chyba - w ostateczności.

     [Li Tai Po]


     Pieśń wiernej żony

Mężatką jestem - to pan wie.
Dał mi pan perły lśniące dwie.
Wzruszyły mnie te perły białe.
Oto do sukni wpięłam je,
do sukni mej czerwonej całej.

Rodzina moja ma pałace,
nad brzegiem parku zbudowane.
Mój mąż, kiedy odemnie wraca,
to śpieszy do swej kurtyzany.

Wiem, pan ma serce pełne cnót.
Alem przysięgła na mój ród,
że z mężem żyć mi i umierać.
Więc zwracam panu perły lśniące
i łzy dwie przyjmij pan gorące.
Ach, czemuż nie spotkałam pana,
zanim za męża mnie wydano!
I czemuż teraz, właśnie teraz!

     [Czang Ki]



             Z oryginału chińskiego tłumaczyli Jan Wypler i Wilhelm Szewczyk.

Źródło: Fantana